12 maja 2014

Ciocia z Meksyku.

Dod pamiętała o Nas zza oceanu!
Zazdrościmy Jej pięknej słonecznej pogody i kolorowego miasta, w którym żyje.
A My dostaliśmy (no dobra, Kwiat dostał) koszulinę, najpewniej, szytą przez meksykańskie dzieci!
Po nieprzespanej nocy, w której to Kwiatowi poprzestawiał się zegar biologiczny i zapragnął bardzo miłości, przytulenia, cyca i mleka- z powiekami zaczepionymi na wykałaczkach otwieram zdumiona drzwi. Ujrzawszy Pana Listonosza (tego Oazowego, co to jak mnie widzi, zawsze powtarza klasyczne Dobrze, że jesteś. serio, zawsze) wychwytuję myśl typu co ja znowu bezużytecznego zamówiłam przez internet?, a Pan Listonosz oznajmia, że list prosto z zagranicy przybył i daje do podpisania kwitek. Ja z Kwiatem na ramionach, jedną ręką podpisuję kwitek, drugą próbuję ratować swoje ciuchy i szaty Kwiata, bo właśnie, oczywiście znów po raz kolejny ulał sobie hektolitry przetrawionego mleka, które wygląda jak twarożek, ale niestety, jak twarożek już nie smakuje, ba, nawet nim nie pachnie....

I dostałam ręcznie napisany list!
Na dzień dzisiejszy jest perełką, obiektem muzealnym. W dobie internetu przejdzie do historii. List trzeba koniecznie zachować dla potomnych. zaraz.. zaraz... kurde, ja już mam potomnego, właśnie sprzątam po nim ten twaróg, co zwrócił na ciuchy i podłogę! 
cholipa.



3 komentarze:

  1. Co za cudne wdzianko z Meksyku mam nadzieje wnet ujrzec mojego wnuka w nim!!bez sesji sie nie obejdzie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na odpowiedz, Karola :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie, bluzeczka ze zgrzebnej baweły boska

    a ja piszę listy, wysyłam klasycznie i nawet dostaję odpowiedzi. Dzisiaj kupiłam piękny papier listowy

    Kiss

    OdpowiedzUsuń