26 kwietnia 2012

Przygotowanie. Pakowanie.


 

Majówka zbliża się wielkimi krokami! Jutro wpakujemy się do Naszego ulubionego przewoźnika jakim jest PKP i ruszymy na południe, co by trochę podreptać po górkach i pogubić się w skalnych, obłędnych labiryntach. Aby Nam podróż smakowicie minęła (wszak tylko 14 godzin podróży) upiekłam muffiny brokułowe i z cukinią. Brokułowe palce lizać! Cud miód malina!











Z cukinią wyszły, o dziwo, bardzo słodkie. Specyficzne. Nie wiem, co o tym myśleć. Pewnie z "życzliwości" poczęstuję miłe grono towarzyszy podróży, których napotkamy zapewne gdzieś na trasie (o ile nie wylądujemy z przeludnienia na korytarzu...)

A więc witaj przygodo! Życzymy Wam udanej majówki. Pełnej długich spacerów i pysznego jedzenia! Mniam!

23 kwietnia 2012

Grillowanie na ekranie.

Niespontanicznie wyszło, żeśmy się wszyscy spotkali. Grill w tym roku pierwszy zaliczony też. Trzeba się cieszyć z promieni słonecznych. Nie ma co. Parę guzów nabito. Kiełbasek, o dziwo, tyle co kot napłakał. Okazało się, że kiełbaski wychodzą z mody i pożądanym produktem stało się mięso drobiowe. A to heca! Dobrze przyprawione jest sto razy lepsze od tłustej kiełbasy. Spróbowaliśmy również wrzucić na ruszt cukinię. Kolega De. twierdził, ze smakuje jak grzyby. No kto jak lubi, komu jak pachnie... Dzieciaki były, oczywiście, w centrum zainteresowania. Jak zawsze. 
Niedziela zatem skończyła Nam się wszystkim pozytywnie. Dobrego tygodnia. Korzystajcie ze słońca ile tylko się da! 



15 kwietnia 2012

Śniadanie wielkanocne na plaży.


Tradycyjnie jak co roku otwarcie sezonu śniadań na plaży rozpocząć trzeba! Niestety wybraliśmy dość zimną porę. Wszak był to poranek wielkanocny, tym bardziej pragnęliśmy uczcić kończące się zajączkowe rarytasy. Wiater wiał, piasek do buzi i do jedzenia właził i wytrzymaliśmy zaledwie tylko godzinę- ale udało się! Pierwsze śniadanie na plaży zaliczone! Marcinowi i Karolinie dziękujemy serdecznie za gorące towarzystwo (:
Karą za tak beztroskie wybryki (a Babcia mówiła!) okazała się standardowa choroba typu anginko-grypka-przeziębienie. 
E, żyje się raz! 






5 kwietnia 2012

Prezent.


Kamil dostał na walentynki tego roku. Trochę czasu minęło, zanim zdołałam się przemóc i je zaakceptować pomimo mojego manualnego debilizmu. Jak to ktoś dobrze kiedyś określił: "Karola, pomysły to Ty masz fajne, ale z realizacją trochę Ci nie wychodzi". Ten prezent zrealizowałam do końca, ale z efektem opłakanym. Dobrze, ze na zdjęciach prezentują się całkiem przyzwoicie.

Koperty z podróży do Chorwacji z najprawdziwszymi znaczkami pocztowymi z całego świata- podkradzione z Tatusiowego klasera (ale cichosza! Jeszcze nie zauważył, że ubyło kilku..nastu)- a w nich herbatki, herbatki, dużo herbatek smakowych. Na każdy Kamilowy dzień. Z tytułami, które zachowam dla Nas.

Dużo było w tym cierpliwości i samozaparcia, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że Kamil wcale nie pije ich za często, bo- jak twierdzi- szkoda je wypijać. Piję je ja i czuję, że ten prezent był idealny... dla mnie!