27 stycznia 2014

O sznurówkach i męskim PMSie.

W sobotę poprzednią, zimową, styczniową- zdecydowaliśmy, że przerwiemy małżeńską rutynę i tym razem zamiast do Auchan pojedziemy do Tesco na Wielkie Za-kupy. Atrakcji co nie miara, zabawy, że głowa mała. Porównywaliśmy ceny, wystrój, atmosferę i nic na razie nie przebiło kochanego Auchan, chociaż zaplusowała przy tescowej kasie Pani Kasjerka, która zaprosiła Nas do swojej kasy i była bardzo rozmowna i podarowała nawet siateczkę. Fajnie, fajnie.
Po wyjściu z kas musieliśmy zahaczyć o obuwniczy. Przydzieliłam sobie samej pilnowanie zakupów, a Kamil miał załatwić męską sprawę, czyli kupić dla siebie sznurowadła do butów. Myślę sobie posłać Go po te sznurowadła, czy zrobić to za Niego dla świętego mojego spokoju? Nie. Niech się uczy. To duży chłopiec. Poradzi sobie. Widzę, że trochę się miota przy kasie, szuka w koszyczku sznurowadeł, ogląda te z dzikimi kolorami. Pani Go olewa dyskutując przez telefon. Spociłam się. Rzucę te zakupy, powiem Pani, co ja myślę o Jej rozmowie telefonicznej i sama kupię te cholerne sznurowadła. Ale nie. Jestem twarda.
Po chwili Kamil wraca z pomarańczowymi sznurowadłami. 
- Czemu kupiłeś pomarańczowe sznurowadła?!
- Bo Pani mnie wkurzyła, bo rozmawiała przez telefon i chciałem już jak najszybciej stamtąd wyjść! 
- I kupiłeś pomarańczowe sznurowadła tylko dlatego, żeby zemścić się na ekspedientce? 
- Tak!
- Dlaczego?
- BO TAK! I w ogóle nienawidzę Tesco i nie będę tu przyjeżdżał i wszystko tu jest okropne. Wychodzę!

Rutyna nieprzełamana. Chyba pozostaniemy wiernymi klientami Auchan.
A sznurowadła dumnie przepasane na Kamilowych butach świecą najnowszym trendem. Nawet Babcia Kamilowa pochwaliła, że Kamil swój styl ma i, że ładnie. Tylko Mama Kamilowa podejrzanie milczała.
Przegrałam zakład. Muszę teraz obejrzeć Resident Evil. 
Nie cierpię Tesco i obuwniczego w Tesco.


23 stycznia 2014

Dziadkowe perypetyje.

Hrabina miała urodziny. 72. Szlachetna liczba dla szlachetnej z rodu. Odwiedziliśmy, a jakże. Z racji mego stanu tendencja w obu rodzinach  się pojawiła, jakoby wszystkie kobiety- matki poczęły snuć opowieści o swoich porodach. Każda, bez wyjątku. Hrabina po swej opowieści porodowej pozwoliła sobie na historię o tym jak dowiedziała się, że to nie bocian przynosi dziecko:
Babka Walerka zaczęła rodzić. W domu. Kiedyś rodziło się tylko w domu. Mnie i moją siostrę wraz z dwoma braćmi wypędzono na podwórko. Kazali Nam szukać bociana, który przyniesie dziecko. My biegaliśmy po całym polu i szukaliśmy tego boćka z jakimś pakunkiem i nagle zobaczyliśmy, że do Naszego domu wchodzi jakaś wielka kobieta z ogromną walizką i wiedzieliśmy, że zostaliśmy oszukani! Że to nie bocian przynosi dziecko, tylko ta wielka baba w tej wielkiej torbie!


20 stycznia 2014

O dziadku i Jego zmarnowanej oponie.

Mój Dziadek ciągle bardzo mocno martwi się o Nasze pożycie, co kompletnie frustruje Hrabinę, która to, o dziwo, trochę przystopowała z zainteresowaniem, kiedy to uznała, że konsumpcja małżeńska sprawiła się na medal- wszak już dwa miesiące po ślubie.
Przybyłam do Dziadków z aromatem kawy irish whiskey zaraz po zrobieniu badań porannych. Dziadkowie zdziwieni, że tak rano, że tak wcześnie, że przecież jestem leniem numer jeden i to nie podobne do mnie.
- U Cioci spałam, bo badania miałam - odpowiedziałam spokojnie na ich tysiąc pytań do.
- Kamil też spał u Cioci, jo? - z kaszubskim akcentem zapytał Dziadek.
- Tak, też spał - widzę już ten zawadiacki uśmieszek, który się misternie tworzy w kącikach ust. Wiecie o co teraz zapyta, jo? Wiecie:
- A ŁUBUDUBUDU u Cioci było? He, he he. 
Hrabina, jak na prawdziwego agenta przystało, szybko rozmowę swoim sprawnym uchem usłyszała i przybiegła do pokoju. 
- Co Ty Edek, z tym łubudubudu. Co to jest? - Dziadek co raz bardziej się rozbestwia, ten uśmiech taki bardziej zmyślny i bardziej zwycięski:
- No jak to? Nie wiesz?! Hanię ciągle o to pytałaś...
- Głupotami tylko się zajmujesz, Edek. - Hrabina obrażona, że nie jest chyba w temacie, cofnęła się do kuchni.
Dziadek tryumfalnie wyłącza telewizor i oznajmia, że w tej sytuacji, to On mnie odwiezie do Rumi samochodem. Ubrał się, zszedł na parking. Po chwili dzwoni domofon. Odbieram.
- Karolina? Nigdzie nie jedziemy. Moje koło chyba zrobiło łubudubudu.

Bozia Dziadka pokarała. Li i jedynie.

10 stycznia 2014

O zlewie i bałaganie.

Dzisiaj wzięłam się za ogarnięcie zlewu. No ileż można barykadować odpływ wody?! Wczoraj sennie poprosiłam Kamila, żeby wszystkie brudy ułożył do zlewu. Ja to potem ogarnę, do zmywarki włożę. No, po prostu się tym zajmę. Ale wczoraj nie. Nie było opcji. Zajęcia z logopedą wypruły z resztek sił. 
Zabieram się wtedy po południu za to ogarnianie, naczyń układanie. Patrzę i nie wierzę. W zlewie oprócz brudnych naczyń znalazłam kartonowe opakowania po camembert, które to wczoraj ze smakiem zjadł Kamil. Piszę Mu zrozpaczona, że czemu? Czemu wrzuca papierowe opakowania do zlewu wraz z brudnymi naczyniami? Czemu, no czemu robi ze zlewu śmietnik? no czemu?!
Po chwili Kamil Mąż mój miły odpisuje:
- Też mnie zdziwiło jak powiedziałaś 'wstaw do zlewu', a nie 'posprzątaj'. Twój kochający mąż :)

i żyj tu z umysłem ścisłym.



8 stycznia 2014

Projekt: Dziecko! i szkoła rodzenia.

My aspiranci na wzorowych rodziców podjęliśmy naukę w szkole rodzenia. Niby nic, ale o kupkach, siusiaczkach, pępuszkach, śpioszkach wiemy wszystko, a Kamil w swojej ojcowskiej karierze pierwszy raz wykąpał (plastikowego!!) niemowlaka. Wiemy już wszystko i nikt Nam tu nie podskoczy 
(zwłaszcza Hrabina). Wczoraj dowiedzieliśmy się nawet, że Octenisept to zabójcza broń. 
Do boju. Przetrwamy ten poligon.


6 stycznia 2014

Projekt: Dziecko! i mądrość życiowa Kamila.

Szał kupowania ciuszków. Ja piszczę i skomlę przy każdym słodkim ubranku. Kamil sunąc między Smyk'owym wieszakiem ze śpioszkami a regałem z pluszowymi misiami ogłasza swą mądrość życiową. 




i nie możesz z tym dyskutować! 


4 stycznia 2014

Projekt: Dziecko!

Wdech i wydech. Wdech i wydech.
Oglądamy Igrzyska śmierci. Ja się upajam ogniem walki, hollywoodzką nieprzewidywalną sceną akcji, a Kamil ziewa. Mi się tam widział film. Ładny, krótki, zwięzły, treściwy. Tak treściwy, że mnie zgaga dopadła, standardowo. Rzekłam temu Znudzonemu:
- Zgaga mnie pali.
- To nie zgaga, to dziecko się zrzygało po filmie.
I fakt. Coś jakby się w przełyku cofało, a w brzuchu niemiłosiernie kopało.

Pozdrawiamy, 
Dzikie Dziki.