20 lipca 2015

O tym, jak Ojciec zajmuje się dzieckiem i jak bardzo mnie to nie interesuje.

Sprawa jest taka, że przysięgłam sobie nigdy nie komentować sposobu opieki Kamila nad dziećmi. Wpajano mi do głowy, że to źle dla związku, dla autorytetu rodzica i ogólnie jest to dość demotywujące. Więc się nie wtryniam.
Bynajmniej się staram.
Ale razu jednego, proszę Kamila zajmij się chwilę Kwiatem, posiedź z Nim, pobaw się, te sprawy. Wiem, wiem. Głowa rodziny wraca do domu po ciężkim przepracowanym dniu. Chce chwili spokoju, a ja tu knuję i dziecko na głowę zrzucam. No, podła jam niesłychanie. Mea culpa.
Kamil nawet ochoczo przejął obowiązek opieki nad Kwiatem i sprytnie to sobie obmyślił. Posadził Pierworodnego na kanapie. Usiadł obok. Kwiatowi włączył bajkę, a sam otworzył laptopa i wygodnie rozłożył nogi popijając bezalkoholowego drina. 
Wchodzę do salonu i oczom nie wierzę. Młode wgapione w telewizor, Starsze wgapione w laptopa. No, ludzie. Ale nic, nie komentuję przecie, bom obiecała się nie wtryniać i takie tam. Pytam jednak delikatnie, dyplomatycznie, na tyle ile potrafię bez złości i histerii:
- Kamil, miałeś zająć się dzieckiem, do jasnej ciasnej!
- No, przecież siedzimy sobie razem, jest fajnie.
Włączył mi się alarm w głowie. Jakaś misja do spełnienia. Robię wywiad wśród Kóleżanek-Matek. Czy to ja mam takiego pecha, czy Mężowie-Tatusiowie po prostu tak mają. 
Zagaduję mimochodem, acz z premedytacją na placu zabaw Kóleżankę-Matkę:
- Hej, jak zostawiasz F z dzieckiem, to co zazwyczaj robią?
- Ostatnio pochwalił się, że dziecku spodobał się serial Czterej pancerni i pies...

Aha.
Czyli jednak.


6 lipca 2015

Lipiec też jakoś leci.

Wszystko w Naszym świecie czeka. 
Czekanie na zmiany, na nowe, na trudne i na piękne.
Lipiec jest jednym wielkim Czekaniem.