14 stycznia 2015

O narodzinach, uśmierceniu i nagłym wskrzeszeniu.

Moi rodzice przeżyli pięćdziesiąt lat. Połowa wieku. To już coś. Nie żeby ze sobą te pięćdziesiąt lat. Tak nobliwi to nie są. Każdy przeżył pół życia sam, ale od dwudziestu pięciu lat przeżywają swoje życie razem. No, romantico, mówię Wam. Z okazji Ich urodzin Hrabina postanowiła zorganizować obiad w restauracji i Mszę dziękczynną, co by życzyć kolejnego pół życia. Jak nie więcej. Ale, wiadmo, to kwestie indywidualne są. Opatrznościowe. No, mniejsza z tym. 
Hrabina zadaniem zamówienia Mszy obarczyła mnie. Poszłam. Pogadałam z Panem Organistą. Załatwiłam. Pan Organista jeszcze w biegu się śmieje mówiąc, że dobrze by było zapisać poprawnie, bo jeszcze Księżulek powie, że Msza w intencji pięćdziesiątej rocznicy śmierci rodziców, to by dopiero było, he he he.
No, he he he, rzeczywiście.
Wszyscy zainteresowani plus okoliczni Parafianie (czytaj: Sąsiedzi), udali się na Ucztę Pańską. Mszę, w sensie. Uczta była wcześniej, wyśmienita. Palce lizać.
Ksiądz rozpoczyna modły i przedstawia wyczekiwaną intencję:
- Módlmy się za zmarłych Janusza i Hannę w dniu pięćdziesiątych urodzin... - o matulu. Ale jaja. Jak się Hrabina zerwała z ławki. Jak wystrzeliła w stronę ambony. Jak się za Nią kurzyło. Z jakim impetem wskoczyła na schody! Aniołowie i wszyscy Święci zadrżeli. My też. 
I krzyczy:
- Proszę Księdzaaa! - Ksiądz nic. 
- Proooszę Księędzaaa! - Ksiądz wychylił głowę z ambony i z lekką dezorientacją spojrzał na Hrabinę. A Hrabina walczy:
- W dniu urodzin! W dniu urodzin, a nie za zmarłych! Co to ma być?
- A, to my się za żywych modlimy?!

A, no. Za żywych wijących się ze śmiechu. 

Hrabina, bidula, po Mszy przeżywała po stokroć bardziej od Nas wszystkich. 
Udobruchaliśmy Ją grając w jedną rundkę Dixit. Hrabina nazajutrz dzwoni i informuję, że przemodliła sprawę i już się z tego incydentu śmieje, a w Dixit zagra jeszcze raz, bo jak twierdzi, jest Królową Dixita, bo ma wyobraźnię i jest pomysłowa.

Ach.