30 czerwca 2014

Wolny czas.

Mam wolny czas. Tak. W trakcie karmienia. Cyc zajęty, ręce wolne. Klawo. Wtedy szyję i czytam. Tylko te dwie mało ruchliwe czynności opanowałam. 
Aha. Jeszcze jedno. W razie niepotrzebnych pytań:
Tak, szyję w trakcie karmienia. Tak, trzymam igłę i nożyczki nad głową dziecka. Tak, wszyscy żyjemy i mamy się znakomicie. 

więcej na:


24 czerwca 2014

Kołysanki gitarowe.

Czasem zazdrość się we mnie tli, że Kwiat przy kołysankach gitarowych się uspokaja, ale niech Kamil ma. Cyca nie ma, to chociaż gitarę ma. Niech gra.


10 czerwca 2014

Ave Montessori

Się poczytało, się pooglądało, się spamiętało ze studiów i się dowiedziano, że Montesorii to jednak mądra babka była, kurka fela.
Także w duchu ruchu montesorriańskiego powstał kącik zabaw i pojawiło się też lustro! Niby prosta sprawa, wiadomka, co to tam lustro, no lustro, jak lustro, odbija obiekty. Ale działa. Główka sama do góry leci. I atrakcja dodatkowa: kompan do towarzystwa! No, czasem ja muszę niestety na siebie spoglądać i wtedy uświadamiam sobie, że czas już do fryzjera. To są minusy lustra w kąciku, ale na szczęście więcej jest zalet.
No mądra babka, no. 


7 czerwca 2014

O pikniku i atrakcjach.

Kolibki to ładne miejsce. Ciche, spokojne. W Gdyni się mieszkało tyle lat, a tereny tak naprawdę poznane w trakcie zakupów w Jadłostajni. Co za wstyd! W sam raz na oddanie się błogiej indolencji.
No, przy Kwiecie ta indolencja ma nowy wymiar, ale nie odbiega od głównych założeń.
Spakowani po brzegi, zdziwieni, że połowa rzeczy należy do Kwiata, a Nam przysługuje jeden malutki koszyk piknikowy i odrobina centymetrów koca, rozłożyliśmy się z dala od cywilizacji, co by decybelami płaczliwymi Kwiata nie ranić uszu innym wypoczywającym.

Kamilowi trochę nudnawo się zrobiło. W trakcie przewijania Kwiata, zauważył, że wypełnioną po brzegi pieluchą, zwiniętą porządnie w kulkę da się sprawnie podrzucać. Wygląda jak piłka i ma odpowiedni ciężar, można by i zawody nawet zrobić, mówi, a mnie opadłyby ręce, ale nie mogły, bo właśnie trzymałam Kwiata. 

Badminton może się przy tym schować.









Park Kolibki.














1 czerwca 2014

O kupie.

Było tak, że Kwiat od trzech dni kupy nie robił. Panika w domu, jak nie wiem, co. Dzwonię do Pierwszej Koleżanki Matki, Koleżanka uspokaja, że to normalne. Piszę do Drugiej Koleżanki Matki, co by się w tej normalności utwierdzić (nie, żebym podważała opinię Pierwszej Koleżanki Matki, nie, nie. Tylko się upewniam) i tak, też potwierdza, że normalne, że stabilizacja perystaltyki jelit, że przy karmieniu piersią to norma. No, ok. Ale problem braku kupy dalej frustruje. Bo, czy na pewno Kwiat kupę zrobi? I kiedy?! Temat kupy był Nam bliski. Był obsesyjnie bliski. Kupa śniła mi się po nocach. Przemawiam do Kwiata, tłumaczę Mu, że jak zrobi kupę, to się nie obrażę, nie będę zła, nie będę znowu zatykać nosa w obawie przed niepożądanymi zapachami.
Po trzech dniach, nad ranem, Kamil przy zmienianiu pieluchy woła:
- Karola! Otwieraj szampana! Jest kupa! - jest kupa! jest kupa! jest kupa! Co za szczęście! Kupa jest! 
Dzwoni Koleżanka Niedzieciowa. Krzyczę w słuchawkę, że Kwiat zrobił kupę, że szampan, że świętujemy. Koleżanka Niedzieciowa z racji braku dzieci, śmieje się raczej z Naszej ekscytacji, niż z faktu, iż Kwiat kupę zrobił.
Siedzę i piszczę nad Kwiatem, wymyślam jakieś słodkie epitety, jakieś fanfary słowne. Po chwili Kamil wychodzi z łazienki i widząc mnie pochyloną nad pierworodnym, tryskającą szczęściem i radością oznajmia:
- Ej, ja też zrobiłem kupę. Myślałem, że może to docenisz....

Kamil uświadomił, że mózg mi się obkurczył do rozmiarów.. kupy.