9 grudnia 2013

Rzecz o zakupach, kwiatach i złotych zasadach.

Kamil wstaje rano z jękiem pohukując Jaki to dzisiaj okropny dzień, tyle obowiązków. Ja już resztkami sił próbuję przekabacić i przekonać, że robi to dla swej Mamusi, która to niebawem przyleci. Trochę Go ten pretekst przekonuje, no bo przecież dla Mamusi trzeba tutaj wszystko przygotować. Daję Mu tą długą listę, którą tworzyłam z dwie godziny, bo przecież:
- Czemu nie masz produktów posegregowanych według gatunku? Na przykład produkty z nabiałem w jednym rządku, produkty mięsne w drugim rządku, a te z zamrażarki i innych lodówek w kolejnej rubryczce? Tak to biegam, latam po całym sklepie, bo kupuję po kolei z listy i to wszystko takie nieposegregowane i zrobiłbym szybciej te zakupy, a tak to się nie da- Jezu Chryste, Panie mój. 
Lecę do Auchan jednego dnia, zapamiętuję topografię hipermarketu, patrzę mniej więcej, gdzie co jest. Koduję w swej głowie co do nabiału, co w zamrażarce, co w konserwach, jakie produkty to drzemią na półkach. I z planem hipermarketu obcykanym na maksa (jak mi zmienią, poprzestawiają towary, działy, to ich wszystkich wymorduję) wracam do domu i konstruuję dla Męża Kamilowego listę specjalnie podzieloną na działy, towary, gatunki, żeby bidula mi nie błądził po sklepie, bo to przecież cały dzień schodzi na bezsensowne błądzenie między ladami. No tak. A czasu za wiele nie mamy.
Mamusia niebawem!
Czy to z listą posegregowaną, czy to z listą misz masz Kamil i tak wraca po dwóch godzinach. 
Produkty mam? Mam. Garnki mam? Mam. To się zabieram za przygotowania. Po chwili Kamil energicznie wstaje i rzuca myślą głośną, że:
- Zapomniałem czegoś!- z zadziornym uśmiechem zawładnął swymi butami, kurtką i oświadcza, że zaraz będzie. Co się stało? Garażu nie zamknął? Nie. Samochodu nie wyłączył? Nie. Znowu wjechał w sok lub farbę i trysnęło na ścianę i podłogę? Oj się nie dopytuj tyle! Głupie pytanie. Kamil wyznaje zasadę 
Jak się wylało, to przecież kiedyś wyschnie
Więc nie dopytuję. Wraca bohatersko, z rycerskim impetem w ręku trzymając róże. Róże?! 
- Dla kogo te róże? 
- Dla Ciebie, przecież!
- Z jakiej okazji?
- Bez okazji. Długo o kwiatach nie wspominałaś.... - Tak. Kamil wyznaje również zasadę, że jak kobieta dopomina się o kwiaty, to nie można Jej kwiatów kupić, bo wyjdzie, że kobieta je sobie wybłagała i facet kupuje je z litości, więc się kobieta obrazi, dlatego mężczyzna trochę czeka, nim o kwiatach kobieta zapomni i wtedy kobiecie kupi i wtedy kobieta najszczęśliwsza. Taki złoty środek.
- Kupiłeś mi w dniu, kiedy to przyjeżdża Twoja Mama i chcesz Jej pokazać jak cudownie mnie obdarowujesz kwiatami?! 
- Jak je już kupiłem, to WIEDZIAŁEM, że o tym pomyślisz w pierwszej chwili...

Facet chciał dobrze. Ale kobieta już swoje pomyślała!

2 komentarze:

  1. Złota zasada dawania/niedawana kwiatów znana jest też Maćkowi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. coś w tym jest. znam jeszcze jednego mężczyznę (męża!), który przybija hi five! z Kamilem.

    OdpowiedzUsuń