7 czerwca 2014

O pikniku i atrakcjach.

Kolibki to ładne miejsce. Ciche, spokojne. W Gdyni się mieszkało tyle lat, a tereny tak naprawdę poznane w trakcie zakupów w Jadłostajni. Co za wstyd! W sam raz na oddanie się błogiej indolencji.
No, przy Kwiecie ta indolencja ma nowy wymiar, ale nie odbiega od głównych założeń.
Spakowani po brzegi, zdziwieni, że połowa rzeczy należy do Kwiata, a Nam przysługuje jeden malutki koszyk piknikowy i odrobina centymetrów koca, rozłożyliśmy się z dala od cywilizacji, co by decybelami płaczliwymi Kwiata nie ranić uszu innym wypoczywającym.

Kamilowi trochę nudnawo się zrobiło. W trakcie przewijania Kwiata, zauważył, że wypełnioną po brzegi pieluchą, zwiniętą porządnie w kulkę da się sprawnie podrzucać. Wygląda jak piłka i ma odpowiedni ciężar, można by i zawody nawet zrobić, mówi, a mnie opadłyby ręce, ale nie mogły, bo właśnie trzymałam Kwiata. 

Badminton może się przy tym schować.









1 komentarz: