30 marca 2014

Jadłostajnia w Kolibkach.

Spoko. Zajechaliśmy tam. I myśleliśmy, że będzie mnóstwo straganów, a było raptem kilka. Ale i tak warto było, bo kiełbasa swojska kupiona, wieprzowina suszona kupiona, musztardy o dzikim smaku swojskie zakupione i kozackie soki z rokitnika (rokitnik?! do tej pory nie wiedziałam, że coś takiego istnieje!) i pokrzywy kupione dla spróbowania. Miliony wydaliśmy, ale podejrzewam, że tam wrócimy. Zwłaszcza, że okolica całkiem ładna (jak to się Gdyni jeszcze nie zna za dobrze, to chyba wstyd już)

Jadłostajnia - fanpejdżyk na fejsbuczku.

Dopisek Kamila:
Z niewiadomych przyczyn brakuje tutaj fotek mojej suuszonej wołowiny.

Karolina:
Sory Tatulku, ale ona wygląda naprawdę nieapetycznie. Burzyła kompozycję mojego harmonijnego zdjęcia...







5 komentarzy:

  1. jedzenie jedzeniem, ale Ty wyglądasz ślicznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam tylko Wam napisać, że ostatnio jesteście u mnie na pierwszym planie - co się budzę, to myślę, czy już jesteście w trójkę. Aż do tego stopnia, że chciałam dziś do Maćka powiedzieć Kamil ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. wreszcie ciężarowe zdjęcie ! (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, a ile prób było! ustawień, co by jakoś w miarę wyglądać!

      Usuń
  4. super! bardzo lubię takie...hmm, jarmarki(?) :)
    Wspaniale wyglądasz....wyglądacie :D

    OdpowiedzUsuń