27 listopada 2015

Akta Karoliny Ka.

Dzisiaj dzień trochę nerwowy. Kwiatu nie ma zamiaru udać się na drzemkę, Dośka ryczy nie wiadomo dlaczego, a Kamil ma urlop. Rozumiecie, że to sytuacja stresogenna. Siedzimy przy stole. Jemy standardowo, jak to w piątek, imitację mięsa z dodatkami. Ja i Kamil. Bo Dosia ryczy, że chce mleko, a Kwiatu ryczy, bo nie wie czemu, bo w sumie jest śpiący i nie wie czego chce od życia, więc ma problemy egzystencjalne, a do tego nie podałam do ziemniaków czekolady i w ogóle co to ma być. Gulę mam w przełyku, nerwy ze stali puszczają. Kwiatu się miota to na lewo, to na prawo, to rozpaćka rozpaćkane ziemniaki (bez czekolady), to sok wleje do tych ziemniaczorów, potem ryczy, że takich jeść już nie chce, to się do mojego talerza dobiera, bo przecież moje zawsze smaczniejsze, a potem okazuje się, że wcale nie i ja muszę z tymi resztkami rozpaćkanymi pozostać i smacznego. 

Wzrok mój już morderczy, pot z czoła leci, pod językiem jad się produkuje, ręce już w pięść ściśnięte, oddech przyspieszony, co raz głośniejszy i nagle Mąż mój szeptem do mnie mówi tak:
- Spokojnie, bo dostaniesz dożywocie. I na pierwszej stronie Wirtualnej Polski będziesz. I wywiad z Twoją Mamą będą robić...
- Ok, przekonałeś mnie.

I tym sposobem dotrwaliśmy do wieczora. Wszyscy żywi.

3 komentarze:

  1. jestem ciekaw co cię przekonało. dożywocie, wirtualna, czy wywiad z mamą. uważaj. to ostatnie możesz odpokutować

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamila wypowiedzi, jak zawsze rozwiązują wszystko :)

    OdpowiedzUsuń