1 czerwca 2014

O kupie.

Było tak, że Kwiat od trzech dni kupy nie robił. Panika w domu, jak nie wiem, co. Dzwonię do Pierwszej Koleżanki Matki, Koleżanka uspokaja, że to normalne. Piszę do Drugiej Koleżanki Matki, co by się w tej normalności utwierdzić (nie, żebym podważała opinię Pierwszej Koleżanki Matki, nie, nie. Tylko się upewniam) i tak, też potwierdza, że normalne, że stabilizacja perystaltyki jelit, że przy karmieniu piersią to norma. No, ok. Ale problem braku kupy dalej frustruje. Bo, czy na pewno Kwiat kupę zrobi? I kiedy?! Temat kupy był Nam bliski. Był obsesyjnie bliski. Kupa śniła mi się po nocach. Przemawiam do Kwiata, tłumaczę Mu, że jak zrobi kupę, to się nie obrażę, nie będę zła, nie będę znowu zatykać nosa w obawie przed niepożądanymi zapachami.
Po trzech dniach, nad ranem, Kamil przy zmienianiu pieluchy woła:
- Karola! Otwieraj szampana! Jest kupa! - jest kupa! jest kupa! jest kupa! Co za szczęście! Kupa jest! 
Dzwoni Koleżanka Niedzieciowa. Krzyczę w słuchawkę, że Kwiat zrobił kupę, że szampan, że świętujemy. Koleżanka Niedzieciowa z racji braku dzieci, śmieje się raczej z Naszej ekscytacji, niż z faktu, iż Kwiat kupę zrobił.
Siedzę i piszczę nad Kwiatem, wymyślam jakieś słodkie epitety, jakieś fanfary słowne. Po chwili Kamil wychodzi z łazienki i widząc mnie pochyloną nad pierworodnym, tryskającą szczęściem i radością oznajmia:
- Ej, ja też zrobiłem kupę. Myślałem, że może to docenisz....

Kamil uświadomił, że mózg mi się obkurczył do rozmiarów.. kupy.


1 komentarz: