14 kwietnia 2014

Porodowe opowieści.

Leżę na porodówce. 
Rozwarcie jest. Skurcze nie przychodzą. Nic mnie nie boli. Myślę sobie ej spoko, tak to ja mogę rodzić. Wlewają mi litrami oksytocynę. Taki płyn, co to niby przyspieszać ma akcję porodową. I nadal nic. Przychodzi zaciekawiony ordynator. Patrzy na jakiś skomplikowany papierek z zapisem tętna i skurczy, których, oczywiście, brak i mówi:
- Co Wy tej Pani dolewacie? Wodę święconą?! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz