20 stycznia 2014

O dziadku i Jego zmarnowanej oponie.

Mój Dziadek ciągle bardzo mocno martwi się o Nasze pożycie, co kompletnie frustruje Hrabinę, która to, o dziwo, trochę przystopowała z zainteresowaniem, kiedy to uznała, że konsumpcja małżeńska sprawiła się na medal- wszak już dwa miesiące po ślubie.
Przybyłam do Dziadków z aromatem kawy irish whiskey zaraz po zrobieniu badań porannych. Dziadkowie zdziwieni, że tak rano, że tak wcześnie, że przecież jestem leniem numer jeden i to nie podobne do mnie.
- U Cioci spałam, bo badania miałam - odpowiedziałam spokojnie na ich tysiąc pytań do.
- Kamil też spał u Cioci, jo? - z kaszubskim akcentem zapytał Dziadek.
- Tak, też spał - widzę już ten zawadiacki uśmieszek, który się misternie tworzy w kącikach ust. Wiecie o co teraz zapyta, jo? Wiecie:
- A ŁUBUDUBUDU u Cioci było? He, he he. 
Hrabina, jak na prawdziwego agenta przystało, szybko rozmowę swoim sprawnym uchem usłyszała i przybiegła do pokoju. 
- Co Ty Edek, z tym łubudubudu. Co to jest? - Dziadek co raz bardziej się rozbestwia, ten uśmiech taki bardziej zmyślny i bardziej zwycięski:
- No jak to? Nie wiesz?! Hanię ciągle o to pytałaś...
- Głupotami tylko się zajmujesz, Edek. - Hrabina obrażona, że nie jest chyba w temacie, cofnęła się do kuchni.
Dziadek tryumfalnie wyłącza telewizor i oznajmia, że w tej sytuacji, to On mnie odwiezie do Rumi samochodem. Ubrał się, zszedł na parking. Po chwili dzwoni domofon. Odbieram.
- Karolina? Nigdzie nie jedziemy. Moje koło chyba zrobiło łubudubudu.

Bozia Dziadka pokarała. Li i jedynie.

2 komentarze: