11 sierpnia 2013

Coś jakby Snickers?!

Ostatnio nauczyłam się z zamkniętymi oczyma robić ciasto, które to znalazłam, oczywiście, w Moje Wypieki u Pani Doroty. Cudownie słodkie, obłędnie kaloryczne, ale przy tym masakrycznie smaczne. Jak się nauczyłam, tak i każda impreza była zwieńczona tym ciastem. Trochę przetworzyłam, bo dodałam (aż) orzeszki! No i musiałam powiększyć składniki, bo tłumy w mieszkaniu jak na Woodstocku. 
Wyszedł snickers. no bombastico!

Rzeczy, bez których ciasto kompletnie by nie wyszło:
Składniki na kruchy spód:
350 g mąki pszennej (ja tam brałam jak leciało, ale najlepsza jest ta krupczatka)
250 g masła (no, miękkie musi być. potem trudno się ugniata i takie tam)
50 g cukru pudru (no z cukrem nie przesadzajmy. kajmak i masa czekoladowa to podstawa ciasta)

Składniki na kajmak:
1 puszka kajmaku (po prostu. gdyby ktoś miał zarąbiście dużo wolnego czasu, to można jeszcze bawić się w ugotowanie tego mleka skondensowanego przez 3 godziny, ale po co?!)

Składniki na masę czekoladową:
2 tabliczki czekolady mlecznej zwykłej, najzwyklejszej. Ja tam kupuję Auchanowską (jak szaleć z kaloriami, to szaleć)
6 łyżek masła (na oko. masa musi być pięknie płynna i pięknie rozlewająca się. wtedy będzie gites)

Bonus:
mała paczuszka orzeszków. w sumie to tyle ile dusza zapragnie. ja tam lubię wszystko w wersji: multum

Uwaga, teraz przepis:
Blaszkę sobie przygotujcie. Można wyłożyć papierem do pieczenia. Można też i w silikonowej, choć te silikonowe to, swoją drogą, strasznie giętkie i ciasto mi się zawsze w nich rozpada.
Do miski wsypać mąkę i cukier i wymieszać. Dodajecie masło i mocno, mocno ugniatacie, tak aby powstała ciastolina. 
Włóżcie do formy i nakłujcie widelcem (to ciasto paskudnie podchodzi pod górę i trzeba cwaniaka podziurawić).
Piec w temperaturze 190 stopni (tak podaje Pani Dorota. Pewnie i tak ma być. Ja jestem niecierpliwa i piekę w 200 stopniach i ciasto też daje radę, ale trzeba pilnować, czy aby się nie spali) Ogólnie to pieczenie trwa 20 minut.
Masę z puszki położyć na upieczony spód i rozprowadzić po calutkim cieście (uwaga! nie wyjadać kajmaku z puszki, bo nie starczy. Wiem to z doświadczenia...)
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej dodając masło co jakiś czas. Masa czekoladowa ma być pięknie rozpuszczona. Gęsta ale i jednolita. No każda z Nas to wie.
I teraz można wylać tą masę na ciasto i rozprowadzić.
Na koniec wysypujemy orzeszki! 
Ciasto dobrze się czuje w lodówce. Najlepiej kilka godzin przed podaniem. Bo wiecie: bo to ciasto musi dojrzeć, bo to masa czekoladowa stężeć. Ale takie od razu na ciepło też kusi, oj kusi.

Dobra, z krojeniem miałam trochę problemy. 



Wczoraj byliśmy u WiPów na urodzinach. Pyszności równie obłędne. Gdyby tylko tak zdobyć jeszcze przepis na te wafelki z masą czekoladową... mój kunszt kulinarny byłby oszlifowany jak węgiel!
Uśmiecham się do Pani Gospodyni.

3 komentarze:

  1. Cóż... Wafelki z masą czekoladową to niestety ściśle strzeżona receptura rodziny W. i przepis pod kryptonimem "Andruty" zdradzany jest tylko członkom powyższego rodu. Na świecie pozostało zaledwie dwóch kawalerów dzięki, którym można się dostać do tego zacnego grona...
    Ale chodzą słuchy, że Pani Gospodyni za niewielką łapówką uchyla rąbka tajemnicy tegoż przepisu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden kawaler, jak wiadomo, porzucił mnie w trakcie tańca zapoznawczego. Myślę, że nici wtargnięcia w rejon kawalerów W. :P ( i to z dotacją!)

      łapówka powiadasz??
      się spodziewaj :>

      Usuń
  2. do tego szlifu to ci jeszcze daleko. pamiętaj mama też czyta ten blog i robi wafle.

    OdpowiedzUsuń