29 kwietnia 2013

Wrotki i inne lotki.

Jazda na wrotkach była dla mnie amerykańskim snem. Przecież w każdym amerykańskim filmie zdarzał się ten moment, w którym cała paczka znajomych świetnie bawi się na wrotowisku i tam zakochuje się też dwóch nieśmiałych. Oboje nie potrafią jeździć i wspomagają się swoimi delikatnymi rączkami, co by nie stracić równowagi i jeżdżą tak sobie zakochani po uszy i to takie niewinne i szczeniackie, ale w głowie potem siedzi. I chce się to kiedyś tak przeżyć. 
Wrotki niestety, choć amerykańskie, to z polskim tandetnym dizajnem. Kula dyskotekowa na środku. Balony z girlandami z bibuły i koralików- po bokach. Pomieszczenie bardziej przypominało remizę, niż wrotowisko, ale sama jazda takimi wrotkami, była przednia. Całkiem inaczej niż na rolkach, bo i odrobinę niewygodnie. Ani piruetu zrobić się nie dało, salto w tył, też dość kłopotliwe, bo takie niezgrabne. Dla Kamila to żaden problem. Kiedy okazja zagości, a dzierlatek wokoło pełno, nie ma to tamto, co nie? Piruecik zawsze się jakiś strzeli dla podtrzymania fasonu.
I jak tu żyć?
Ale pamiętaj, zawsze i wszędzie- Jesteś piękna...

Dopisek Kamila:
Niestety muszę się znowu wymądrzyć i nie zgodzić się, że wystrój w jakikolwiek sposób był polski. Otóż styl w jakim zrobione było wrotkowisko doskonale nawiązywał do innych hal tego typu Poza tym miejsce musi wyglądać dużo lepiej wieczorem gdy jeż już ciemno. Na samych wrotkach jeździło mi się nieco trudniej niż na rolkach ale dwa kółka i już miało się jako taką kontrolę nad torem jazdy.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz