29 marca 2013

Pomyłki kobyłki.

Jak tradycja kościelna nakazuje, parę miesięcy przed ślubem, trzeba zapukać do okna parafialnego i krzyknąć, że ślubu dalej się chce, że wszyscy są zdrowi, i że jeszcze nie skłóceni. 
Tak też i zrobiłam ja, tyle tylko, że zapukałam grzecznie i weszłam przez drzwi, a nie przez okno. 
Wesołe: "Proszę!" zaprasza mnie do wejścia. Przed biurkiem siedzi Ksiądz, którego oczy się świecą, a broda tańczy. Jak weszłam, tak też i mówić zaczęłam:
- Dzień... ee.. Szczęść Boże, ja przyszłam zawiadomić, że ślub się odbędzie i chciałam spytać, czy data i godzina w kalendarzu na parafii wciąż aktualna, bo My to rok temu zarezerwowaliśmy, no i sprawdzić chcieliśmy, czy rezerwacja nie wygasła... 
- A na kiedy ten ślub zamówiony, dziecino droga?
- Na 22 czerwca na godzinę 17, szanowny księże. - Księżulek wertuje w parafialnych notatkach i po chwili uśmiech na twarzy znika, zdziwiony, z przepraszającym głosem mówi:
- Dobrze, że Pani przyszła... bo tutaj takiego ślubu o tej godzinie nie ma... - CO?! Nie ma? Jak to nie ma?  Nie będzie ślubu! Boże, nie będzie ślubu ! 
- Księże, proszę dokładnie spojrzeć. Jeszcze raz. - Ksiądz spogląda, uważniej, wolniej, okiem bliżej przy kartkach.
- Nie, przykro mi. Nie ma o tej godzinie ślubu. Jest na 15 ślub Pani Jakiejśtam i Pana Jakiegoś tam, a na 16 jest ślub Pani Karoliny Wu. i Pana Kamila Ka, więc nie....
- A tak! To Ja! To my! Ojeju! Zapomniałam, że ustaliliśmy ślub na 16. Ha, ha. Śmiesznie.. ee.. to z Bogiem!

I tak o to tym sposobem, dowiedzieliśmy się, że ślub mamy na 16, a nie na 17. 

2 komentarze: