6 grudnia 2012

Urodzinowa chwila dla Kamila.

Żeby człowiek urodził się w same Mikołajki, to trzeba mieć pecha (: 

Jestem Dobrą Kobietą i kupuję dobre koncertowe prezenty. God Is An Astronaut się udał z zaręczynami na scenie w tle. Dla mnie słodkie. Kamil powstrzymywał torsje. 
Solenizant mówił, że się koncert podobał, więc mogę spać spokojnie.




Dzisiaj jeszcze na szybko w Sioux zamówiliśmy: 'Ekstazę Indianki na kaktusie' i 'Wędrownego kurczaka'. Zamówienie przyjął Pan Kowboj, który zachwalał mój wybór dań. Że niby Indianka w ekstazie i to jeszcze na kaktusie ?? 
Ale wrócimy tam. Niebawem. Na 'Ogony Bizona' i 'Lot Kopniętego Orła'.
czy jakoś tak.












Sto lat, Mój Wodzu ! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz