2 lipca 2012

Z cyklu: "Wiem, co jem"


Dopisek Kamila:
Nie jestem pewien czy ta rozmowa miała dokładnie takie brzmienie ale wiadomo o co chodziło. Tak naprawdę to były to krowy odmiany holsztyno-fryzyjskiej, a więc typowo mleczne i tak naprawdę nigdy nie widziałem w Polsce tych mięsnych. Może jak przegląda bloga jakiś hodowca się wypowie jak wygląda produkcja mięsa wołowego w Polsce? :)

Karolina dopisuje:
na pewno tak właśnie ta rozmowa przebiegała...


4 komentarze:

  1. :)
    Znam takie miejsce zawsze tam "pachnie wołowiną "....ale przynajmniej moja mała pchełka wie jak wygląda mućka :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Heheh, się uśmiałam a na krowach się nie znam, chociaż będąc nastolatką zdarzało mi się doić krowy u babci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jednej strony szkoda mi tych krów, ale z drugiej... rosół na wołowinie to dobry rosół...

    OdpowiedzUsuń