30 marca 2014

Jadłostajnia w Kolibkach.

Spoko. Zajechaliśmy tam. I myśleliśmy, że będzie mnóstwo straganów, a było raptem kilka. Ale i tak warto było, bo kiełbasa swojska kupiona, wieprzowina suszona kupiona, musztardy o dzikim smaku swojskie zakupione i kozackie soki z rokitnika (rokitnik?! do tej pory nie wiedziałam, że coś takiego istnieje!) i pokrzywy kupione dla spróbowania. Miliony wydaliśmy, ale podejrzewam, że tam wrócimy. Zwłaszcza, że okolica całkiem ładna (jak to się Gdyni jeszcze nie zna za dobrze, to chyba wstyd już)

Jadłostajnia - fanpejdżyk na fejsbuczku.

Dopisek Kamila:
Z niewiadomych przyczyn brakuje tutaj fotek mojej suuszonej wołowiny.

Karolina:
Sory Tatulku, ale ona wygląda naprawdę nieapetycznie. Burzyła kompozycję mojego harmonijnego zdjęcia...







26 marca 2014

Projekt Dziecko: Urodź się w końcu, błagamy.

Dobra, no. Wszystko gotowe. Tylko się urodź już, Kwiatu, bo Twoja Matka zaraz kipnie na ból kręgosłupa i kto Cię będzie potem nosił, hę?

Hrabina Janina co jakiś czas przyjeżdża i każe Nam ściągnąć tego szczura ze ściany, bo to dziecko będzie straszyć w nocy.
Zasłony też trzeba czarne ściągnąć, bo to śmierć przyniesie, smutek i żal.
Jesteśmy twardzi. Przetrzymamy szturm, pókim żyjemy!

Dopisek Kamila:
Ciążę można opisać zmienną losową o wartości oczekiwanej 41 tygodni. Odchylenie standardowe wynosi 2 tygodnie, więc tak naprawdę miesiąc czasu jeszcze został.




25 marca 2014

Książkowe domowe premiery.



Sztuka latania, Jan Bajtlik




Książka tak naprawdę trafiła w Nasze ręce z trzech powodów:
Bo wydawnictwo Hokus pokus ogłosiło zastraszająco kuszące promocje i nie można było tak obojętnie i od niechcenia machinalnie zamknąć zakładki w przeglądarce.
Bo, wiadomo, historia o pingwinie, a wszystko co związane z pingwinem Kamil łyka jak kolorowe draże na odpuście.
Bo, na studiach jeszcze, miałam taki genialny przedmiot z literatury dziecięcej i Profesor zaprezentowała Nam literaturę troszkę odmienną od tej, którą powszechnie znamy tutaj w PolskaKraina i zakochałam się w treściach, a przede wszystkim w ilustracjach, i od tej pory kolekcjonuję książki dziecięce.

Historia w bajce jest krótka, opisana w dziesięciu zdaniach z morałem, wiadomka. Ale tylko Kamil potrafi w kilku słowach tak ładnie ten morał przekazać, więc wiem już, kto będzie tą bajkę czytał Naszym potomkom. 

Sam pisarz i ilustrator w swojej notce biograficznej jest dość zwięzły i zdradził czytelnikom, że
bardzo lubi oscypek i ogórki małosolne.
No i jak tu Go nie lubić?!


23 marca 2014

Program działania.

W sobotnie przedpołudnie krzątamy się po mieszkaniu. Każdy w swoim tempie, każdy w swoim stylu. Ja bardziej na leżąco-siedząco, Kamil tylko na siedząco. Mama Kamilowa wszak postanowiła, że pomoże ciężarnej i umyje okna (oczywiście na oknach się nie skończyło. całe mieszkanie było wieczorem na błysk! Ile w tej kobiecie wigoru! a jaki zapał dzięki Niej miał Kamil! ), więc za wiele do roboty nie mieliśmy. Ja, żeby udowodnić sobie, że jeszcze mogę się schylać, gibać, skakać z miotłą, ścierką, to jeszcze coś tam posprzątam, gdzieś tam pomyję. Kamila jakoś tak ruszyło z kanapy. Udając się do łazienki pyta:
- Jaki program? - o matko! On się nawet o program dnia pyta! Chce działać! Sprzątać! To podstępem, żeby tego wigoru nie ugasić, wymyślam milion czynności:
- No wiesz... możesz odkurzyć szybko, co by farfocli nie było, możesz łóżko pościelić, zasłony zdjąć, bo okna do mycia.. możesz zmywarkę zapełnić i włączyć, no i łóżeczko turystyczne sprawdzić, czy działa, no i...
- Ale ja pytam o program pralki.
- Aha... 40 stopni, bawełna....

No, ale chociaż o pralkę zapytał. No chociaż coś.

13 marca 2014

Hodowla pełną parą.

Razu pewnego Doktor Gin skierował mnie na badania, żeby co tam sprawdzić, czy jakiegoś paciorkowca nie posiadam. Bo, że niby jakbym takowego miała, to skucha wielka i trzeba leczyć, bo to w trakcie porodu jest bardzo złe. No to powlokłam się na wizytę, pobrano ode mnie próbki i czekaliśmy na te wyniki.
I z reguły przy odbiorze wyników, to się raczej uzyskuje odpowiedzi typu:
wynik ujemny, wynik dodatni, wykryto, nie wykryto. 
Ze zdziwieniem spoglądam na wynik, na którym widnieje drukowanymi literami zdanie:

PACIORKOWCA NIE WYHODOWANO.

Wiedziałam. Wiedziałam, że jestem kiepska w hodowli. Mój królik miał biedne życie, bo nigdy mu nie zmieniałam ściółki. Pochowałam łącznie dziewięć chomików, bo źle je odżywiałam, bo nie zwróciłam uwagi, że nie domknęłam drzwiczek, bo koty zagryzły przez przypadek, bo chciały się pobawić  i takie tam. Z roślinkami też przygody mam nienajlepsze, bo albo zapominałam podlewać, albo dodałam jakiś dziki nawóz, albo przypaliłam na słońcu i tak naprawdę nawet kaktus ma u mnie marne życie.

Ale rukola zaczyna mi gdzieś tam spod ziemi wyrywać się do słońca.
Jest nadzieja!


10 marca 2014

O kurczaki!

W weekend każde z Nas poszło w swoją stronę. Jak na małżeństwo z ponad półrocznym stażem przystało. Ja wpadłam w wir opowieści podróżniczych na Kolosach, a Kamil upajał się dźwiękami swojej ulubionej elektronicznej kapeli Juno Reactor. Wszystko cacy. 
Po maratonie kolosowym z historią w głowie, młodego człowieka, który opowiadał o tym jakie rarytasy jadał w samym środku dżungli wraz z pigmejami (zdradzając, że najobrzydliwszą rzeczą do zjedzenia był... embrion kaczki), wróciłam do domowych pieleszy. Czekały tam na mnie zakupy, standardowo, do ujarzmienia i upchania pokątnie w kuchni. Dostałam również w prezencie na Dzień Kobiet, od Kamila, piersi z kurczaka z kośćmi i ze skórą, z życzeniami miłej obróbki tasakiem. Pochwyciłam dzielnie nóż i oddzielając te kawały mięsa od kości, wyrywając te białe ścięgna od mięśni umoczone jeszcze świeżą krwią, rozdzierając tą dramatycznie zwiędłą kurzą skórę, przypomniałam sobie widok tego biednego embriona kaczki, który to został skonsumowany przez pewnego podróżnika i poczęłam rzewnie płakać. Obiecałam sobie, że jak tylko urodzę przerzucę się na pasztety sojowe, zacznę hodować kury i zostanę największą wegetarianką ever.
Koniec końców poćwiartowaniem i podzieleniem kury zajął się buszmen Kamil, który to dzielnie zniósł moje wegetariańskie lamenty.
i to był najpiękniejszy prezent na ten kobiecy marcowy dzień.
niech żyje słabsza płeć.




6 marca 2014

Syndrom wicia gniazda.

Ten syndrom jest na tyle silny, że wyprodukowałam już ogrom rzeczy Made in Rum(un)ia.
A najbardziej cieszą pompony!






1 marca 2014

Zmiany na wiosnę.

Kwiat z miesiąca na miesiąc zmienia płeć.
Samochód ponoć zmienia osobowość (tak Pan w warsztacie twierdzi!).
Pozycje książkowe też się pozmieniały.
Mieszkanie zmienia się i też!