Sprawa jest taka, że przysięgłam sobie nigdy nie komentować sposobu opieki Kamila nad dziećmi. Wpajano mi do głowy, że to źle dla związku, dla autorytetu rodzica i ogólnie jest to dość demotywujące. Więc się nie wtryniam.
Bynajmniej się staram.
Ale razu jednego, proszę Kamila zajmij się chwilę Kwiatem, posiedź z Nim, pobaw się, te sprawy. Wiem, wiem. Głowa rodziny wraca do domu po ciężkim przepracowanym dniu. Chce chwili spokoju, a ja tu knuję i dziecko na głowę zrzucam. No, podła jam niesłychanie. Mea culpa.
Kamil nawet ochoczo przejął obowiązek opieki nad Kwiatem i sprytnie to sobie obmyślił. Posadził Pierworodnego na kanapie. Usiadł obok. Kwiatowi włączył bajkę, a sam otworzył laptopa i wygodnie rozłożył nogi popijając bezalkoholowego drina.
Wchodzę do salonu i oczom nie wierzę. Młode wgapione w telewizor, Starsze wgapione w laptopa. No, ludzie. Ale nic, nie komentuję przecie, bom obiecała się nie wtryniać i takie tam. Pytam jednak delikatnie, dyplomatycznie, na tyle ile potrafię bez złości i histerii:
- Kamil, miałeś zająć się dzieckiem, do jasnej ciasnej!
- No, przecież siedzimy sobie razem, jest fajnie.
Włączył mi się alarm w głowie. Jakaś misja do spełnienia. Robię wywiad wśród Kóleżanek-Matek. Czy to ja mam takiego pecha, czy Mężowie-Tatusiowie po prostu tak mają.
Zagaduję mimochodem, acz z premedytacją na placu zabaw Kóleżankę-Matkę:
- Hej, jak zostawiasz F z dzieckiem, to co zazwyczaj robią?
- Ostatnio pochwalił się, że dziecku spodobał się serial Czterej pancerni i pies...
Czyli jednak.
Cóż, panowie nie lubią się zbytnio przemęczać. Wybierają najprostsze rozwiązania :) U mnie to samo. A jak sie kłócą co włączyć, to zastaję potem jedno przed tv a drugie grające przy kompie :) Choć muszę przyznać, że zdarza się i ambitniej- grali w bierki, monopol, sadzili coś razem w ogrodzie. Czyli jest jeszcze szansa :)
OdpowiedzUsuńSuper piszesz!:-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia