Jakże niesamowite to były atrakcje. Najpierw staliśmy w arcy długiej kolejce do krypty pod kościołem pod wezwaniem św. Anny. Było tam kilka trumien, w tym należące do założyciela miasta (Jakuba Wejhera) i jego córek. Potem aby ugasić pragnienie wybraliśmy się do kawiarni o nazwie Oranżeria La Belle, gdzie w miłej atmosferze delektowaliśmy się herbatą i ciastem.
Karolina dopisuje:
Kamil trochę ironizuje, ale lepiej tak, niż gdyby miał mi marudzić! Cieszę się, że wycieczkę po Wejherowie potraktował z przymrużeniem oka (Kamil uparcie twierdzi, że Wejherowo to zapadła wieś. Próbuję zmienić Jego nastawienie. Stwierdziłam, że Noc Muzeów jest odpowiednim momentem)
No i staliśmy w tej mega kolejce do tych dwóch trumienek, gdy nagle jedna z kobiet oczekujących zawołała:
- Hej, Marzanna! Wchodzimy do środka już! - niespotykane imię! Wyznaję Kamilowi:
- Ładne to imię jednak - na co Kamil:
- Tak, od razu mam ochotę utopić...
Kolejka dobiegła końca. Weszliśmy by podziwiać dwie trumienki założyciela mego grodu i Jego lubej.
Tu Kamil próbował bawić się w fotografa autsajdera przy użyciu dobrego starego obiektywu Zenit. Spadek po Dziadkowej pasji fotograficznej.
Największą, no może nie największą ale najciekawszą rzeczą był pokaz typu ,,fire-show''. Gotycki metal i skomplikowane figury z ogniem. Wprawdzie było trochę błędów ale myślę, że nie było to aż takie ważne.
Za to można było obejrzeć wszystko z tak bliska, że było czuć żar ognia.
Potem wybraliśmy się do Pałacu Przebendowskich, gdzie podziwialiśmy nieziemskie eksponaty w muzeum kultury kaszubskiej. Można było tam zobaczyć tak awangardowy instrument jak gitarola. Szukałem czegokolwiek w internecie i niestety informacji o instrumencie brak. Z moich obserwacji wynika, że pudło rezonansowe pochodzi z wiolonczeli, jednak instrument jest progowany. Z pewnością ułatwiało to granie czystych dźwięków przy brzmieniu głośnym jak w kontrabasie.
Ostatnią atrakcją na jaką się załapaliśmy był ratusz.W ratuszu poza prezydentem i uściśnieciem Jego dłoni, oficjalnej fotografii prezydenta z Marylą Rodowicz i Dodą była wystawa Jarosława Jaśnikowskiego, który porażał swoimi wizjami. Skojarzyło mi się to ze stylem Steampunk. Załapaliśmy się też na wystawę hełmów wojennych. Mogłem wybrać sobie hełm i go założyć!