Żeby człowiek urodził się w same Mikołajki, to trzeba mieć pecha (:
Jestem Dobrą Kobietą i kupuję dobre koncertowe prezenty. God Is An Astronaut się udał z zaręczynami na scenie w tle. Dla mnie słodkie. Kamil powstrzymywał torsje.
Solenizant mówił, że się koncert podobał, więc mogę spać spokojnie.
Dzisiaj jeszcze na szybko w Sioux zamówiliśmy: 'Ekstazę Indianki na kaktusie' i 'Wędrownego kurczaka'. Zamówienie przyjął Pan Kowboj, który zachwalał mój wybór dań. Że niby Indianka w ekstazie i to jeszcze na kaktusie ??
Ale wrócimy tam. Niebawem. Na 'Ogony Bizona' i 'Lot Kopniętego Orła'.
czy jakoś tak.
Sto lat, Mój Wodzu !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz