Dopisek Kamila:
Nie jestem pewien czy ta rozmowa miała dokładnie takie brzmienie ale wiadomo o co chodziło. Tak naprawdę to były to krowy odmiany holsztyno-fryzyjskiej, a więc typowo mleczne i tak naprawdę nigdy nie widziałem w Polsce tych mięsnych. Może jak przegląda bloga jakiś hodowca się wypowie jak wygląda produkcja mięsa wołowego w Polsce? :)
Karolina dopisuje:
na pewno tak właśnie ta rozmowa przebiegała...
:)
OdpowiedzUsuńZnam takie miejsce zawsze tam "pachnie wołowiną "....ale przynajmniej moja mała pchełka wie jak wygląda mućka :)
Pozdrawiam!
rozwaliło mnie to :) ;p
OdpowiedzUsuńHeheh, się uśmiałam a na krowach się nie znam, chociaż będąc nastolatką zdarzało mi się doić krowy u babci :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony szkoda mi tych krów, ale z drugiej... rosół na wołowinie to dobry rosół...
OdpowiedzUsuń