Udaliśmy się parę dni temu na kolację do restauracji mieszczącej się na Ołowiance o szalenie zaskakującej nazwie: Ołowianka. Dania smaczne: krem z pomidorów jedynie nie przypadł mi do gustu. Był zbyt kwaśny- nic nie przebije Maminego kremu pomidorowego z dodatkiem papryki (:
Kamil dopisuje:
Restauracja była jedną z milszych. Nie wiem jak to się stało, że zaczęliśmy żartować z kelnerem. Niestety jak zawsze ludzie zawiedli i troszkę zniesmaczyły mnie rozmowy przez telefon przy stole. Ja akurat lubię krem z pomidorów jak i wszystkie możliwe frytkopodobne postacie ziemniaków. Karolina chciała abym wybrał kilka ujęć, kilka z nich trafiło do grafiki poniżej, ciekaw jestem czy wiecie które.
Kamil dopisuje:
Restauracja była jedną z milszych. Nie wiem jak to się stało, że zaczęliśmy żartować z kelnerem. Niestety jak zawsze ludzie zawiedli i troszkę zniesmaczyły mnie rozmowy przez telefon przy stole. Ja akurat lubię krem z pomidorów jak i wszystkie możliwe frytkopodobne postacie ziemniaków. Karolina chciała abym wybrał kilka ujęć, kilka z nich trafiło do grafiki poniżej, ciekaw jestem czy wiecie które.
Ale to był jakiś pogrom! Wszędzie grały melodyjki. Każdy musiał odebrać telefon i przedstawić relację na żywo z restauracji i dań, które konsumowali. Dzięki temu wiedziałam, co na jakim talerzu u każdego się znalazło smakowitego. Tak to jest jak się idzie z Groupon'owiczami zjeść...
Gdańsk wieczorem jest niezwykle piękny. Magiczny. Gra świateł, która odbija się falami po Motławie i nierównym bruku. Filmy można by kręcić amerykańskie! Ale dobrze, że Nas z Zachodu nie napastują, bo Starówka dzięki temu jest dość cicha i spokojna. Nie licząc fali turystów z Niemiec. A bo to Gdańsk przecież tak historycznie z Niemcami spowinowacony...
Podzieliliśmy się na dwa fotograficzne obozy. Ja preferowałam duże przestrzenie, obejmowałam całe ulice skupiając się na grze światła, na kompozycji ulic, na panoramach. Kamil z kolei wolał ujmować detale, szczegóły ogółu, coś mrocznego a zarazem miejskiego, zwyczajnego. Nawet w kwestii kadrowania Nasze gusta są całkowicie odmienne.
Podzieliliśmy się na dwa fotograficzne obozy. Ja preferowałam duże przestrzenie, obejmowałam całe ulice skupiając się na grze światła, na kompozycji ulic, na panoramach. Kamil z kolei wolał ujmować detale, szczegóły ogółu, coś mrocznego a zarazem miejskiego, zwyczajnego. Nawet w kwestii kadrowania Nasze gusta są całkowicie odmienne.