29 września 2012

Gdańsk.

Udaliśmy się parę dni temu na kolację do restauracji mieszczącej się na Ołowiance o szalenie zaskakującej nazwie: Ołowianka. Dania smaczne: krem z pomidorów jedynie nie przypadł mi do gustu. Był zbyt kwaśny-  nic nie przebije Maminego kremu pomidorowego z dodatkiem papryki  (:

Kamil dopisuje:
Restauracja była jedną z milszych. Nie wiem jak to się stało, że zaczęliśmy żartować z kelnerem. Niestety jak zawsze ludzie zawiedli i troszkę zniesmaczyły mnie rozmowy przez telefon przy stole. Ja akurat lubię krem z pomidorów jak i wszystkie możliwe frytkopodobne postacie ziemniaków. Karolina chciała abym wybrał kilka ujęć, kilka z nich trafiło do grafiki poniżej, ciekaw jestem czy wiecie które.

Ale to był jakiś pogrom! Wszędzie grały melodyjki. Każdy musiał odebrać telefon i przedstawić relację na żywo z restauracji i dań, które konsumowali. Dzięki temu wiedziałam, co na jakim talerzu u każdego się znalazło smakowitego. Tak to jest jak się idzie z Groupon'owiczami zjeść...

Gdańsk wieczorem jest niezwykle piękny. Magiczny. Gra świateł, która odbija się falami po Motławie i nierównym bruku. Filmy można by kręcić amerykańskie! Ale dobrze, że Nas z Zachodu nie napastują, bo Starówka dzięki temu jest dość cicha i spokojna. Nie licząc fali turystów z Niemiec. A bo to Gdańsk przecież tak historycznie z Niemcami spowinowacony...
Podzieliliśmy się na dwa fotograficzne obozy. Ja preferowałam duże przestrzenie, obejmowałam całe ulice skupiając się na grze światła, na kompozycji ulic, na panoramach. Kamil z kolei wolał ujmować detale, szczegóły ogółu, coś mrocznego a zarazem miejskiego, zwyczajnego. Nawet w kwestii kadrowania Nasze gusta są całkowicie odmienne.


14 września 2012

Chirurgów czas.

Kamil wpadł w lekarski maraton i nie może opędzić się od chirurgów. A to nacięcie, a to wyrwanie, a to zszywanie. Znosi to dzielnie. Od jednego chirurga nawet otrzymał "za odwagę" mini pastę do zębów (idealna do podróżnej kosmetyczki! w rossmanie nie znalazłam tak maleńkiej!). Ja natomiast otrzymałam reprymendę od doktora: "obym była dzisiaj wyjątkowo miła dla pacjenta!". Jestem. Staram się, no!
Dlatego też wysprzątałam, wyszorowałam, wyokdurzałam, wyodetkałam i wiele "wy-ałam" dzisiejszego dnia uczyniłam w rumskim mini M2 (M1 ?! )

Dopisek Kamila:
Oficjalnie M2, choć ja złośliwie mówię M0

Małe mieszkania mają tę zaletę, że sprzątanych powierzchni płaskich i wypukłych jest zbyt mała ilość i dzięki temu zabiera to chwilę czasu. Dla takiego leniwego stworzenia jak ja - i Kamila też, niestety (wciąż jestem miła!) - jest to idealne rozwiązanie .

A widać na poniższym zdjęciu, że nie tylko ja jestem leniwa. Panowie Robotnicy, którzy od dobrych kilku miesięcy stawiają blok na przeciwko, też lubią często wypoczywać i pogwizdywać na mieszkańców. 
Na rolety wciąż odkładamy, ale z marnym skutkiem, dlatego też jednego upalnego dnia, kiedy to gwizdy i prażące słońce osiągnęły apogeum- postanowiliśmy okno zakleić papierem do pakowania prezentów. Jakoś sobie trzeba w dobie kryzysu radzić, no.
Motyw wózeczków, misiaczków i króliczków całkowicie przypadkowy.


Tyle!